niedziela, 26 października 2014

Rozdział 18

Poszłam do Paula.
-Cześć-weszłam do środka
-A reszta gdzie?-zapytał
-Poszli na miasto a mnie zostawili
-Hej-wpadł Harry
-Z nim
-O Harry tylko mi tam grzecznie
-Znasz mnie-odpowiedział mu
-Paul masz może coś do jedzenia umieram z głodu.
-Jasne-poczęstował nas
-Dzięki-wyszłam i poszłam do domu oczywiście za mną Harry.usiadłam w salonie i włączyłam telewizor on usiadł obok.Odsunęłam się
-Sophie przeprosiłem.
-Co mi po twoich przeprosinach.Mój notes zniszczony.
-Kupie ci nowy taki sam tylko rozmawiaj ze mną.-nic nie odpowiedziałam.
-Sophie.
-Nie gadaj już do mnie.
-Ale...-nie dokończył bo ktoś wszedł do domu.
-Już jesteście.
-Tak i mamy jedzenie.
Niall położył na stół dwie siatki z jedzeniem.
-A te zapasy na ile?
-Mamy tu być dwa tygodnie.
-To nam nie starczy na jeden z Niallem na pewno nie-powiedział Louis
-Sam będziesz jadł.
Poszłam z dziewczynami do kuchni rozpakować jedzenie.
-Czemu mnie zostawiłyście z nim-pokazałam ręką w stronę salonu
-Spałaś i on też -powiedziała Susan.
-Mogłyście mi napisać
-Chłopacy nas poganiali.
Rozpakowałyśmy wszystko ledwo się zmieściło w tej małej lodówce.Już na sam początek Niall wziął sobie trochę i zjadł.

-Jeszcze trochę i znowu nic nie zostanie- zaczęłam się śmiać.
-Jutro rano niczego nie będzie-powiedział Louis.
-Tak,tak,wszystko zjem,a wam nic nie zostanie.Ha.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Prosze-krzyknął Liam.
-Hej dzieciaki,mam coś dla was.Tomlinsonowie zaplanowali wam rozrywkę.
-O.
-Proszę-wręczył nam kopertę.-Zaczynacie od jeziora.Powodzenia -wyszedł.
Rozpakowaliśmy ją.
''Zacznijcie od jeziora''
Poszliśmy tam.
''Las jest wielki,ale mały,zjednoczony,a osobno''
-Co to znaczy?
-Nie wiem-usiedliśmy na ziemi.
-Czekajcie wiem,''Las jest wielki,ale mały".To znaczy,że zajmuje duży teren,ale tak naprawdę jest mały bez ludzi i zwierząt.''Zjednoczony,a osobno''Jest tylko jedno miejsce gdzie las się łączy,taka niby polana.
-Ty to morze prawda.-pobiegliśmy.Polanka była nie daleko.
-Leży koperta.-otworzona.
''Tu,jest wspólny początek i koniec''
''Dzielicie się na dwie drużyny.Na polance zostały ukryte kapsułki.Niebieski to grupa 1,a czerwony to grupa 2.'' ''Nie ma zamian,ten kto znajdzie ten ma''
-Szukamy-wszyscy się rozbiegli.
-Niebieski!-krzyknęłam.
-Czerwony!-było słychać Nialla
-Nieeeebieski!!-krzyknął Harry.Tylko nie to.
Gdy wszyscy już znaleźli podzieliliśmy się.
Niebiescy:Ja,Harry.Louis i Jasminn
Czerwoni:Niall,Susan,Rose,Zayn i Liam.
Koperty nawet były w tych kolorach.Otworzyliśmy naszą.
''Rankiem jasno,w dzień ciemno''
-Rano jasno w dzień ciemno?-zapytał Louis.
-Czekaj,czekaj.gdzieś tu jest podpowiedź.Jest!
-Ale jak?-zapytał Harry.
-Rodzice tak zawsze robią.
''Słońce wschodzi i zachodzi''
-Fajnie.Pomogło nam.
-Pomogło,patrzcie.Jesteśmy w lesie,w lesie są drzewa.Czyli chodzi o drzewo.-powiedziałam.
-Słońce rzuca na nie cień-dodała Jas.
-Rano nie ma,jest za drzewem,a w dzień korona rzuca cień.
-Drzewo wielkie drzewo.
-Jest tu takie?
-Na pewno.
-Zaraz,mam jest zasięg.Mam,na końcu lasu jest największe drzewo.Na wschód..
-Czyli tam-Harry pokazał ręką.
Dotarliśmy.
-Wow jest piękne podeszłam do niego.
-Koperta-podniosła ją Jas.
"Świetnie wam idzie,ale to dopiero początek''
"Natura to wasz żywioł''Jedna osoba musi go pokonać i wejść na sam czubek,tak dalej zaczniecie podróż
-Sophie.
-Soph.
-No idę.
Weszłam na do drzewo.
-Tu nic nie ma!
-Musi być!
-Ale nie ma!Czekajcie coś tu pisze na drzewie.
-''Kwiat rozkwita i zostawia ślad,Ptak się rodzi zostawia ślad''
-Zobacz dziuplę!-krzyknął Louis.
-Jest!-w dziupli było szkło i koperta.Zeskoczyłam na dół.
-Mam.
-Szkło?-zapytał Harry
-Ślepy jesteś?
-Cicho otwieram-otworzył Louis.
''Ślady śladami,ale ten ślad pokarze wam drogę''
-Na szkle jest strzałka.
-Wyjdźmy na słońce-wziął to ode mnie Harry i podłożył pod promień słońca.
-Widzicie strzała.
-Pokazuje na pole.
-Idziemy.
Drin drin.Mój telefon.
-Tak.
-Sophie pomóż nam.-powiedziała Susan.
-Jesteśmy w czarnej dupie!-krzyknął z drugiej strony Liam.
-Aha.
-Słuchaj.Ciemność,wszędzie ciemność,jedno miejsce rozświetli was.Co to znaczy?
Louis zabrał mi telefon.
-Domyślcie się!-rozłączył.
- Sami niech myślą.
Poszliśmy na te pole.Tam było pełno błota,wszyscy byli brudni i jeszcze Louis tak skoczył,że ja i Jas byłyśmy całe w błocie.
-Zabije cię w domu-odpowiedziała mu siostra.
-Ja też tak ciebie kocham.
-Tu jest tylko gwiazda.-powiedział Louis.
-A pod twoją nogą koperta-przesunął się,podniósł.
''Młodość to wasz cel"Najmłodsza dziewczyna i chłopak odchodzą dalej''
-Harry ty na pewno.
-Sophie.
-Ja?Nie.
-Jesteś młodsza ode mnie.
-O boże,ja tego nie przeżyję.
-No idź-powiedział Louis.
Przewróciłam oczami.
-No chodź ze mną nie  będziesz się nudzić-Harry objął mnie ręką.
-Spadaj-wykrzywiłam mu rękę.
-Aaaaa
-Dobra powodzenia-oni odeszli.
-Zostaliśmy sami.
-Spadaj,tylko mnie dotknij a pożałujesz tego.
-O odzywasz się do mnie.
-Będę tylko kiedy będziemy mieli jakieś zadanie.
-Nie wytrzymasz.
-Start.
Harry zaczął szukać na krzaku była koperka a on szukał pod krzakiem podeszłam i zdjęłam tą kopertę.
-Mam ją geniuszu.
-Ha widzisz.
-Mamy zadanie.
''Musicie się dogadać,zwiążcie sobie ręce sznurkiem,na drzewie jest kamera.Współpracujecie razem'
Fajnie teraz mu się odwdzięczę.Związał nam ręce sznurkiem.od razy podeszłam do drzewa.
-Wysokie,ale ja dam radę.
-Ja też.
-Zobaczymy-powiedziałam  pod nosem.
-Pociągnęłam go.
Pierwsza gałąź była nisko ja weszłam a Harry nie.Stał z ręką w górze.
-Wchodzisz?
-Jasne-jakoś oparł się i przy mojej pomocy wlazł.
-Juhuhuuuuu.
-Jeszcze reszta-on spojrzał w górę
-Podaj mi rękę-schyliłam się,a Harry złapał za mój nadgarstek,gdy chciałam go wciągnąć zsunęła się jego ręka i zerwał moją bransoletkę.Był pod nią tatuaż,który zrobiłam sobie gdy miałam 16 lat.Nikt o tym nie wiedział.Ta bransoletka zakrywała go.
-Oddaj mi ją i tym razem złap mocniej.
-To bardziej się przyłóż.

****
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ


Chodziliśmy po tym lesie w kółko.Robiło się już ciemno.Strasznie noga mnie bolała.
-Czekaj-usiadłam na kamieniu a Harry poszedł dalej.Miałam coś wbitego tak,aż szła krew.
-Harry!-cisza.
-No czekaj!-założyłam tego buta.I pobiegłam w jego stronę.Nie było go.
-Harry!Mieliśmy chodzić razem!
-No wyjdź!-nadal go nie było.usiadłam na kawałku drewna i oparłam się o drzewo.
Nagle poczułam coś na moim barku,odwróciłam głowę a tam niczego nie było.Wstałam i zajrzałam za drzewo,nagle wyskoczył Harry.
-Booooo!
-O boże!-serce zabiło mi mocniej.
-Ty idioto!-chciałam go uderzyć ale tak jakoś zrobiło mi się słabo i zaczęłam upadać,Harry w ostatniej chwili mnie złapał.
-Sophie-postawił mnie.
-Słabo mi-zrobiłam jeden krok i została plama krwi.
-Krwawisz!
Znowu upadłam.Harry wziął mnie na ręce,nie opierałam się nie miałam siły.
-Żeby nie było nie wybaczyłam ci.
-Nawet teraz o tym  mówisz.-
Dobrze że byliśmy blisko domków szybko weszliśmy do niego reszta już tam była.
-Co się stało?
-Nie wiem-stanął i nagle zaczęła kapać krew.
-Połóż ją- z ciągnęli mi buta.
-Yyyyy ma coś wbite.
-Szybko idźcie po lekarza.-Susan pobiegła.
Po chwili przyszedł lekarz dalej nic nie pamiętam zemdlałam
Obudził mnie głos Rose,siedziała obok mnie.
-Co się stało?-nic nie pamiętałam,kompletnie nic.
-Już po wszystkim-spojrzałam na nogę,zabandażowana.
-Harry cię przyniósł.-dodała po chwili.-Powinnaś mu podziękować.
-Czemu?
-Nie musi-do pokoju wszedł Harry-to i tak za mało.