-Nie jest tak źle-Niall zamiast siedzieć cicho to jeszcze oceniał sytuację.
-Nie jest źle,nie jest źle!Jak chcesz jechać z dwiema oponami i dwiema felgami!
-Louis opanuj się!-odezwała się Jas
-Ja zaraz go zabije.No po prostu uduszę!-Niall trochę się schylił.
-Nic się nie stało-odezwał się Harry.
-Nie,oprócz tego,że nie mamy jak jechać dalej.nie mak się skontaktować z jakąś osobą.
-Przenocujemy tutaj.-zaproponowałam.
-Gdzie?
-W samochodzie.Jest dużo miejsca.
-Nie aż tak dużo-odezwał się Zayn.-mi to pasi-uśmiechnał się i spojrzał na Rose.
-Co chcesz-zapytała.
-Nic,nic.-On chce żeby Rose się do niego przytuliła.
-Mi też to pasuje-jak zwykle odezwał się Harry.
-Nie,nie nic takiego nie będzie-od razu odpowiedziałam mu.
-Ale co?
-Dobrze wiesz.
-Nie.
-Już się zamknij.
-Robi się ciemno,może rozpalimy ognisko?
-Jasne.-pójde po drewno-zgłosiłam.
-Ide-wyszedł za mną Harry.
-Tylko mi tak grzecznie!-odezwał się Liam.
-Spadaj-zaśmiał się,a Harry na mnie spojrzał.
-Nie-powiedziałam do Harrego
Poszłam w głąb.Harry szedł za mną,a później go zgubiłam.Znalazłam odpowiednie miejsce gdzie było dużo gałęzi.Pozbierałam je.
-Ten leń pewnie się obija-miałam na myśli Harrego.-jak zawsze.
Zaczęłam wracać.Słyszałam czyjeś kroki,ale się nie obracałam.Nagle usłyszałam dzięcioła.Spojrzałam w góre.Przysłuchiwałam się.Nagle poczułam czyjeś ręce na ramieniu.Podskoczyłam i upuściłam drewno.
-Jezu!!-obruciłam się i zobaczyłam roześmianego Harrego.-Harry!!
-Słucham.-nadal się śmiał.
-Jesteś debilem.-nic nie odpowiedział.Zaczęłam zbierać gałęzie.
-Pomoge ci.
-Nie,bo znowu zepsujesz.-i tak zrobił po swojemu.Zbierał.W pewnym momencie dotknął mojej ręki.Myślał pewnie,że to coś da.Zabrałam ją natychmiast.Spojrzał na mnie.Pozbieraliśmy.
-Zaniose je-chciał mi je zabrać.
-Dżentelmen się znalazł od siedmiu boleści-poszłam na przód.Wyszłam przed min z lasu.Mieli już pszyszykowan miejsce na ognisko,nawet było kilka patyków.
-Jestem.
-Połóż tutaj-Niall pokazał ręką na ognisko.Położyłam drewno.
-Harry,a ty co robiłeś?-zapytał Zayn.
-Podlewałem drzewka.
-Obijał się-odpowiedziałam.
-Jak zawsze-dołączył się Liam
-Haha-Harry wlazł do samochodu.
-Jaki leń.
-Ktoś ma zapałki,albo zapalniczkę?
-Ja mam zapalniczkę-Zayn wyciągnął z kieszeni.
-Po co ci zapalniczka?
-Nie wiem.
Louis zabrał Niallowi papier od kanapki i podpalił go.Już po chwili ognisko się paliło.Chłopacy przynieśli pnie do siedzenia.Zasiedliśmy.Harry wylazł z samochodu.Niall przyniósł pianki i oranżadę do picia.Po chwili znowu zniknął i wrócił z gitarą,swoją.
-Dawać śpiewamy.
-Ale co?
-Może
Zaczęli
-Dzięki.
-Teraz coś razem.
-Może....
-Może
Wyszło nam idealnie,oczywiście chłopacy trochę się powygłupywali.
-Jesteśmy gwiazdami-powiedział Niall
Zjedliśmy pianki.Wszyscy poszli do samochodu,tylko ja zostałam.Siedziałam i wpatrywałam się w ogień.Usłyszałam,że ktoś siada obok mnie.Myślałam,że to Harry,ale to był Niall.
-Nie idziesz spać?-zapytał.
-Nie mam ochoty.Wiesz,że Louis ciebie udusi.
-Tak,wie,przyszedłem się porzegnać-zaśmiałam cię.
-Żegnaj-pomachałam mu-oboje zaczeliśmy się śmiać.
-Jesteś zabawna.
-Ty też i dużo jesz.Jak ty to wszystko mieścisz?
-Ni wiem sam....głodny jestem.
-Nopiero jedliśmy pianki.
-To?To było mało.
-Ognisko gaśnie.
-Podłożyć?
-Nie,zaraz idę.
-Czyli mogę zgasić?
-Tak.
-Dobra-wstał i zaczął rozpinać spodnie.
-Niall!
-Co?
-Nie tak.-zapioł je spowrotem-przydepcz.
-Mam sobie buty sfajczyć?Nie dziękuje-wrócił na miejsce.
-Co ty chciałeś zrobić?
-Sikać mi się chciało.
-Przy mnie?
-A czemu nie?
-Weź idź.
-Dobra idę podlać drzewka.
-Wracam.-wstałam i weszłam do samochodu.Wszyscy spali.Usiadłam na moim miejscu i oparłam się o szybe.
-Ała!-głos Nialla.
-Chcesz wszystkich obudzić?
-Walnąłem głową o wejście.-wszedł do środka i zamknął drzwi.Usiadł na przeciwko.
-Dobranoc-powiedział i się położył.
-Dobranoc-zasnęłam.Po kilku godzinach się obudziłam.Słyszałam sowę,nic dziwnego okno było otwarte.
-Harry-powiedziałam cicho.-to pewnie on.
Zamknęłam je.Dziwne,na miejscu Harrego znalazł się Zayn,spał na kolanach Liama.Rose oparta była o niego.Ale gdzie jest Harry?Spojrzałam na ziemie.Leżał tam na brzuchu.Rano będzie plecy mnie bolą.Dziewczyny spały normalnie,jak na początku.Wtałam,ominęłam Harrego i wyszłam na zewnątrz.Wlazłam na dach.Nie miałam żadnych trudności.
OCZAMI ROSE
Obudziłam się.Sophie nie było,a chłopacy dziwnie spali.Pewnie jst na dworzu.Otworzylam drzwi,zrobiło się zimno.Zayn bluza leżała na podłodze.Ubrałam ją i wyszłam,ale Sophie tam nie było.
Spojrzałam w górę.Zobaczyłam ją na dachu.Stanęłam na oponie.
-Sophie-zawołałam
-Rose?
-Pomóż mi wejść-wciągnęła mnie.
-Nowy styl?
-Jasne.Czemu nie śpisz?
-Nie moge.Śnił mi się Harry.
-To ciasteczko?
-Przestań.
-I co tam było?
-Nic.Siedziałam z nim w domu,nagle wszedł Niall i zaczął się z nim bić.Ni z tego ni z owego.A wy weszliście do domu i tylko patrzeliście i robiliście zakłady kto wygra,a ja tam cierpiałam.
-Cierpiałaś z powodu Harrego czy Nialla?
-Nie wiem.-przytuliłam ją.
-Zawsze ci pomoge.
Gadałyśmy chyba kilka godzin,aż tak wyszło,że zasnęłyśmy.Przykryte bluzą Zayna.
Gdy się rano obudziłam wszyscy stali i patrzeli się na nas.
-Jak wy tam się zanlazłyście?-zapytał Louis.Chyba mu już przeszło.
-Ciiiiiii-Zayn mnie zciągnął.-jakoś tak wyszło.
-Budź ją.Ruszamy w drogę.
-Która jest?
-10:30
-Spóźnimy się.
Obudziłam Sophie.Zabraliśmy swoje rzeczy.Louis zamknął samochód i ruszyliśmy.Po półgodzinnej drodze doszliśmy do jakiejś jezdni.Próbowaliśmy zatrzymać samochody,ale nic z tego.W końcu zatrzymał się jakiś facet.Samochód z przyczepką,a na niej kury,i kaczki oczywiście mnóstwo słomy.
-Dzień dobry,czy może mas pan powieść.
-Oczywiście,wsiadajta.-musieliśmy wsiąść na przyczepkę.Louis z Jasminn wsiedli do samochodu.
-Trzymać się!
-Trzymam ciebie-Harry załapał Sophie w pasie.
-Gdzie z łapami.-odezwała się
-Harry,tak na pierwsze randce.-odezwał się Zayn.Rzuciła w niego sianem.
-Kotku chroń mnie-zasłonił się mną.Ja też rzuciłam w niego.
-No ej.Foch.
-Na 5 minut-powiedziała Susan.
-Jak zawsze- dopowiedział Liam.
Po tych naszych kłótniach dotarliśmy.
-Dziękujemy bardzo.
-Polecam się na przyszłość-odjechał.
-Fajny facet.
-Powiedział,że jestem dziewczyną Louisa-powiedziała Jasminn
-Serio fajny facet-zaśmiał się Niall.
-Szybko do recepcji.-podbiegliśmy.
-Dzień doby.Mamy rezerwację.-zaczął Louis.
-Nazwisko.
-Tomlinson.
-Tak rzeczywiście jest.Ale państwo powinniście być 2 godziny temu.
-Wiem,ale zablądziliśmy.
-Co z naszym domkiem-wtrąciła się Jas.
-Państwa domek jest zajęty.
-Czemu?
-Po godzinie spóźnienia domek zostaje przekazany komuś innemu.
-To nie sprawiedliwe.
-Zapoznaliście się państwo z umową,tam wszystko jest napisane.
-Rodzice.A może jest inne wolne miejsce?
-Już sprawdzam...jest domek nr 96.
-Weźmiemy.
-Ale on jest niższej klasy.
-Poprosimy.
-Proszę kluczyk-wziął go Louis.
-Idziemy szukać.
Poszliśmy na to pole.
-Louis!-podszedł do nas Paul.-co tak późno?I gdzie jest moje auto?
-Jakby ci to powiedzieć.Niall nas prowadził źle,wylądowaliśmy w jakimś lesie i przebiły się dwie opony.
-Chcesz powiedzieć,że moje auto stoi w jakimś lesie!
-Tak.
-Louis już nie żyjesz.
-Ale to wina Niall.
-Jo moja-odezwał się jak dotąd cicho siedzący Niall
-Zraz jedziemy po niego.
-Dobra,tylko pójdziemy odstawić rzeczy.
Udaliśmy się dalej.Nasz domek był przy samym jeziorze,wyglądał ładnie.
Weszliśmy do środka.A tam dwa pokoje.
-Że co?
-Są dwa pokoje,jedna kuchnia,jakieś stoły i....
-Jedna łazienka!-krzyknęłam razem z Jasminn.
-Jest nas 9 i mamy jedną łazienkę.Ale nas załatwiłeś Niall-powiedział Louis.
-Co znowu ja?!-Niall się obużyła.
-Zamknąć się już-odezwała się Susan,on zabardzo nie lubi kłótni.
-Ktoś jedzie ze mną?-cisza-Ale chętnych.
-Ty jesteś odpowiedzialny za samochód-odpowiedział mu Niall.
-Ty się lepiej nie odzywaj.Ja idę-wyszedł
-Czyli tak w jednym pokoju jest 5 łóżek to bedzie nasz pokój,a tam gdzie są 4 łóżka to będzie pokój dziewczyn-zarządził Liam
-Spoko-rozeszłyśmy się do swoich pokojów.
-Ja zamawiam to-Sophie wybrała to pod oknem.
-Dobra,ja to,obok ciebie.
Susan wybrała naprzeciwko nas,a Jasminn obok.
-Są dwie szafy,czyli ta po lewej jest nasza,a druga wasza-powiedziała Sophie.
-Hej dziewczyny-usłyszałam Zayna,stał w drzwiach z Harrym.
-Hej.-Zayn do mnie podszedł i powiedział mi na ucho.
-Wyjdź za 5 minut za domek-pokiwałam głową.
-Pa słońca-Harry puścił nam oczko.Dokończyłam wkładanie do szafy ubrać.Szybko mi to poszło i wyszłam.Poszłam za domek,a tam Zayn...z różą.
-Hej.
-Co to za okazja?-zapytałam.
-To już nie moge dziewczynie dać róży bo to zaraz jakaś okazja?
-No nie.
-Proszę-wręczył mi ją.
-Dziękuje.
-Pójdziesz ze mną ba drugą randkę?
-Randkę?
-Na spotkanie jak chcesz.
-Wole randkę.Jasne
-Tak serio?
-Mogę się rozmyślić.
-Nie...Mogę ciebie przytulić?-zdziwiłam się,że o to zapytał.
Przytulił mnie.Poczuła takie ciepło bijce od niego,jego perfumy.Czułam się bezpiecznie.Lecz po chwili od mnie puścił.Ta chwila była cudowna.
-Do zobaczenia-poszedł,jeszcze podskoczył.Uśmiechnęłam się i wróciłam do domku.
-Było to co myśle?-dziewczyny od razu do mnie podbiegły.
-Czyli?
-Buzi buzi
-Nie.-zaczęłam się śmiać.
-Czyli tak.
-Nie.
-Buzi,buzi-kontynuowała Jasminn.
-Buzi,buzi-dodała Susan
-Odczepcie się-wyszłam i poszłam usiąść pod drzewem.Po chwili podszedł Harry.
-I co?
-Nic.
-Było buzi,buzi-zaczął się śmiać,a ja go popchnęłam.
-Ty też?
-Słyszałem wszystko.
Usłyszałam warkot silnik.Przyjechał Louis z Paulem
...........................................
Hej miśki
Gdzie byliście na wycieczce klasowej?Ja jade we wtorek na biwak.Mam nadzieje,że będzie pogoda.Następny rozdział zaczne pisać tam.